sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 1

Zahary pchnął mnie na łóżko. Trzymał mocno za ramiona. Gdy próbowałam się wyrwać i piszczeć, on tylko uciszał mnie wulgarnymi słowami.
-Zostaw mnie! Słyszysz?!
-Zamknij mordę, szmato.
-Mam prawo do nietykalności, człowieku! Naruszasz to prawo! Nie dotykaj mnie! Nie jestem Twoją własnością. - fuknęłam mu w twarz.
-Ty? Ty nie masz prawa w moim domu nawet oddychać, więc zamknij się, z łaski swojej. Jesteś zerem.
-Sam jesteś zerem.. Ugh. - zaraz ugryzłam się w język, za to jednak dostałam w twarz z pięści. Zac nie ustępował. Zaczął dobierać się do mojej bluzki, chciał jak najszybciej zedrzeć ze mnie ubrania. W tamtej chwili naprawdę się bałam. Wiedziałam, że nikt nie przyjdzie mi z pomocą. Byłam sama jak palec. Przez swoją łatwowierność, teraz mogę zostać zgwałcona. Ale Zac nie zawsze taki był, teraz coś mu odbiło. Był zimny, nieprzyjemny i niedostępny. Jednak  zaraz po jego zmianie od razu go znienawidziłam. Chamstwo za chamstwo. Jednak byłam bezsilną istotą w JEGO świetle. On mógł mnie nawet zabić. Przy moim ciele, wystarczyło by dmuchnąć i by mnie zwiało. Byłam  kruszyną. Bardzo kruchą i delikatną. Łagodna, spokojna.. Jednak zbyt pewna siebie. Niczym kot. Nieśmiała i opamiętana. Przy nim, jestem jak kot i mysz.
  W końcu wyrwałam się z uścisku napastnika. Ten złapał mnie za włosy, gdy chciałam uciec. Zawyłam z bólu. To było nie do zniesienia.
-Auaa... Proszę, puść mnie.
-Nie ma takiej opcji.
-Proszę..
-K*rwa ! Zamknij się. Twoje proszenie nic tu nie pomoże.. - w tym momencie  jednym zwinnym ruchem uderzyłam go w czułe miejsce. Zgiął się w pół, a jego uścisk się rozluźnił. Wybiegłam z pomieszczenia najszybciej jak tylko umiałam.
  Po drodze włożyłam kaptur na głowę i bluzę zapięłam prawie pod szyję. Moja skórzana torba bezwładnie była turbowana na prawo i lewo. Ale to wszystko z pośpiechu. Chciała znaleźć się już blisko domu. Byłam na jakimś innym osiedlu. Znałam to miejsce. Tam kiedyś mieszkał mój przyjaciel, Eric. Jeszcze kiedyś mogłabym pójść do niego z prośbą o pomoc, jednak teraz tylko smuciłam się, bo on mieszkał w innym mieście. W owej chwili, oprócz przyjaciółki Rity, nie mam nikogo kto mógłby mi pomóc. Ale Rita też ostatnimi czasy wydaje się, jakby miała moje problemy głęboko gdzieś. Więc mogłam liczyć tylko na siebie. Na siebie samą. Samiutką jak palec.
   W końcu przysiadłam na jakiejś ławce. Dochodziła późna pora. Była prawie siódma. Robiło się chłodno. Na szczęście niebo się nie ściemniało. To był jedyny plus, bo nie będę musiała wracać po ciemku. Na szczęście jestem już blisko domu. Tylko co ja powie babci? Że nie posłuchałam jej i dałam się zaciągnąć Zac'owi do jego domu? Przecież mogłam być posłuszną wnuczką. Tym razem nie posłuchałam ani rozumu ani serca. To była głupota.
-Przepraszam, zraniłaś się? - usłyszałam. Nie chciałam za nic podnosić głowy, jednak głos tej osoby był tak delikatny i uroczy, że żywiłam do niej jakieś pierwsze zaufanie. Poczułam obecność osoby bardzo blisko mnie - W porządku? Możemy pogadać? Nie zrobię Ci krzywdy. - odzyskałam odwagę. Lekko podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka. Miał jasną cerę i blond włosy. Jego oczy, błyszczały, błękitne niczym ocean Pacyficzny. Patrzył na mnie z niemałą troską. Coś w jego oczach sprawiło, że poczułam, że mnie obchodzi - Jak masz na imię?
-Fa... Faith.
-Źle się czujesz? Kto cię tak pobił?
-Właśnie straciłam godność. Mężczyzna, któremu ufałam chciał mnie.. Sam wiesz co.
-Tak, wiem i to przykre. Mam na imię Niall.
-Dobrze, Niall. Pamiętaj, że to nie Anglia. - rzuciłam i wstałam - To jest pieprzona Ameryka! - wrzasnęłam i zaraz zobaczyłam same ciemne plamy, a ja.. Oh, odpłynęłam. Zemdlałam. Ze złości i słabości w jednym.
  Film znów powrócił. Zasłabłam chwilowo, co było w tej chwili jedynym sukcesem.
  Złapałam się za głowę.
-Wszystko w porządku?
-Nie, nie jest w porządku. Lepiej już pójdę. - odeszłam, nie mając nic na sumieniu. Chciałam znaleźć się jak najdalej od otoczenia, w którym się znajdowałam. I dokonałam dobrego wyboru.


______________________________________________________
 No to mamy pierwszy rozdział! Od razu chciałabym powiedzieć, że nie jest to żadne tłumaczenie jak Dark, Afterlight czy Danger. To jest moje i jedyne w swoim rodzaju. Więc zapraszam! Jeśli jesteś zainteresowany dalszymi rozdziałami, to pisz komentarze i polecaj bloga .♥ Będę wdzięczna i dziękuję za uwagę :)

4 komentarze:

Unknown pisze...

Zajebisty *.* Czekam na następny ^.^

Aleeeex pisze...

huhuhu czekam na następny bo się zapowiada całkiem obiecująco . ;*

berly pisze...

Ten szablon zrobił się taki nieładny, chcesz go poprawić? :)

Sky Bennett pisze...

Hmmm, rozdział sam w sobie nie jest zły. Ale widzę małe błędy... Nie ortograficzne, lecz "literackie". Rozdział jest mało wiarygodny. Tuaj Zac chce ją wykorzystać, ale tak mało opisów jest i trudno wczuć się w ból Faith. A potem nagle ucieka i znajduje ją Niall, który pyta się, czy modli się do Boga. Spójrz, nie łatwiej by było, gdyby zacząć od tego jak Faith wchodzi z Zackiem do jego domu, on się do niej zbliża, zaczyna dotykać. Ona się sprzeciwia aż wreszcie on decyduje się na coś karygodnego. Następnie opisy, np. "(...) Czuła jak serce bije jej co raz mocniej. Ogarnął ją strach, nie wiedziała co robić. Jej ciało sparaliżowało się, czuła jak krople potu spływają jej ze skroni. Próbowała jeszcze jakoś wyrwać się z rąk chłopaka, jednak ten ją osaczył. Czuła, że nie da sobie rady. Pisnęła, czując jego rękę pod bluzką i drugą pomiędzy wewnętrzną częścią ud. Nagle jednak chłopak rozluźnił się. Faith szybko go odepchnęła i przerażona wybiegła z pokoju, ten jednak pobiegł za nią. Dziewczyna poczuła jak chłopak ciągnie ją za włosy i rzuca na ziemie. Był bezradna, straciła nadzieję na ratunek (...)" Nie sądzisz, że jest juz o wiele lepiej, nie wczuwasz się? Przejdźmy do fragmentu z Niallem. Niestety, wyszła kicha. On zobaczył, że jest przerażona, że jej bluzka jest trochę rozdarta. Nie powinien pytać się o imię tylko o to co czuje. Ona zemdlała by, bo w końcu przed chwilą ktoś próbował ją zgwałcić. Zaczyna dzwonic jej telefon, a przerażony blondyn sięga po niego i odbiera. Zawozi ją wreszcie do domu, a gdy ta się ocknie, wszystko jej tłumaczy. O wiele lepiej, prawda?
A gdzie akapity? Są potrzebne w zeszycie od polskiego, to co dopiero w opowiadaniu!
Ech, nie myśl, że jestem wredna, czy coś. Chciałam ci wytłumaczyć, gdzie robisz błędy. Mam nadzieję, że się poprawisz, bo opowiadanie samo w sobie nie jest złe :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny. Powodzenia!Kiyomi

http://www.too-many--feelings.blogspot.com/